Michalinka i wiaterek
Mijało lato. Słoneczko coraz częściej przestawało rzucać swój blask wokół siebie. Zaczęło raczyć ziemię ,swą koleżankę planetę , znacznie mniejszą ilością ciepłych, gorących płomieni, chowając zarazem swoje ciepłe wdzięki i uroki na przyszłe lato.
Od tego czasu tu i ówdzie coraz częściej na horyzoncie pojawiał się wiatr .Postękiwał najpierw słabo, słabiusieńko, ale potem nabierał odwagi i dmuchał długo i srogo. Wiatr, nawet wicherek, czasem wicher, przechodzący w październikowe dni w prawdziwe zawieje upodobał sobie cichy dom na przedmieściu małego miasteczka.
Ciągle tam krążył. Zagnieździł się w rynnach , na dachu , a nawet na werandzie w ogrodzie. Miał tu wiele miejsca na harce , na hulanki ,na umizgi do słońca, a w nocy do księżyca i gwiazd. Nie wadził mu tu żaden dom , bo takiego w promieniu 1 km nie było. Wiraże i tańce podniebne mogły tu trwać bez końca. . Miał wiele przestrzeni do różnych swawoli, że czasem zapominał , że jest wiatrem, pozwalając sobie zdecydowanie za wiele.
Jego werwa i swawola nie przeszkadzała jednak chyba nikomu i niczemu. Jemu samemu zaś było zawsze idyllicznie i dobrze. Ale tak było do czasu.
Nic by nie zakłóciło zapewne tej harmonii : ziemia- powietrze, gdyby nie osobliwy wypadek, który , jak to wypadki mają do siebie, zdarzył się nieoczekiwanie . Doprawdy nie byłoby w tym niczego osobliwego i zajmującego , gdyby nie zrządzenie losu.
Michalinka i wiaterek
Mijało lato. Słoneczko coraz częściej przestawało rzucać swój blask wokół siebie. Zaczęło raczyć ziemię ,swą koleżankę planetę , znacznie mniejszą ilością ciepłych, gorących płomieni, chowając zarazem swoje ciepłe wdzięki i uroki na przyszłe lato.
Od tego czasu tu i ówdzie coraz częściej na horyzoncie pojawiał się wiatr .Postękiwał najpierw słabo, słabiusieńko, ale potem nabierał odwagi i dmuchał długo i srogo. Wiatr, nawet wicherek, czasem wicher, przechodzący w październikowe dni w prawdziwe zawieje upodobał sobie cichy dom na przedmieściu małego miasteczka.
Ciągle tam krążył. Zagnieździł się w rynnach , na dachu , a nawet na werandzie w ogrodzie. Miał tu wiele miejsca na harce , na hulanki ,na umizgi do słońca, a w nocy do księżyca i gwiazd. Nie wadził mu tu żaden dom , bo takiego w promieniu 1 km nie było. Wiraże i tańce podniebne mogły tu trwać bez końca. . Miał wiele przestrzeni do różnych swawoli, że czasem zapominał , że jest wiatrem, pozwalając sobie zdecydowanie za wiele.
Jego werwa i swawola nie przeszkadzała jednak chyba nikomu i niczemu. Jemu samemu zaś było zawsze idyllicznie i dobrze. Ale tak było do czasu.
Nic by nie zakłóciło zapewne tej harmonii : ziemia- powietrze, gdyby nie osobliwy wypadek, który , jak to wypadki mają do siebie, zdarzył się nieoczekiwanie . Doprawdy nie byłoby w tym niczego osobliwego i zajmującego , gdyby nie zrządzenie losu.
![Opowiesci z komputerowej teczki](http://img.images-bn.com/static/redesign/srcs/images/grey-box.png?v11.10.4)
Opowiesci z komputerowej teczki
![Opowiesci z komputerowej teczki](http://img.images-bn.com/static/redesign/srcs/images/grey-box.png?v11.10.4)
Opowiesci z komputerowej teczki
Product Details
BN ID: | 2940154079645 |
---|---|
Publisher: | Janina Glomska |
Publication date: | 03/10/2017 |
Sold by: | Smashwords |
Format: | eBook |
File size: | 134 KB |
Language: | Polish |